Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chyba pora coś zmienić bo cukrzyca puka do drzwi...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2780
Komentarzy: 49
Założony: 13 stycznia 2025
Ostatni wpis: 8 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tetania

kobieta, 34 lat, Tak

172 cm, 74.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 kwietnia 2025 , Skomentuj

Poćwiczyłam chociaż to nie jest mój dzień treningowy. Uznałam, że dodatkowa dawka ruchu się przyda... I chodziłam jakieś 45 minut do odcinka dr House'a.

Kalorie skrupulatnie liczone, kończę na 1800 kcal. Na śniadanie też naleśniki owsiane, ale już bez wszystkich dodatków... Suche, z 3 kostkami gorzkiej czekolady. Na 2 śniadanie jabłko. Na obiad zupa z wczoraj. Kolacja - najlepsze zostawiłam na koniec - pistacje, nachosy i pieczone ziemniaczki z serkiem zakopiańskim, czosnkiem i papryką. 

Martwi mnie tylko ten głód między posiłkami, i że znowu źle widzę im bliżej posiłku. I rano gdy wstaję też źle widzę. A potem rzucam się na posiłek i pochłaniam go w 5 minut. Nie umiem nad tym zapanować.

A i jeszcze - mój mąż przyniósł wczoraj 2 pączki dubajskie z pracy, bo rozdawali im w jakąś nagrodę. Sam zjadł 5 takich pączków i jeszcze do domu przyniósł. Nawet ich nie widziałam na oczy, wiem, że leżą w lodówce zawinięte w ręcznik papierowy. Są mi obojętne. Może kiedyś, jak będę już mniej ważyć, spróbuję, ale w sumie po co. Może lepiej nie wiedzieć jak smakują, żeby potem nie cierpieć, że nie można ich żreć tonami. Taki problem mam teraz że jadłam tyle słodyczy jako dziecko, nastolatka i młoda dorosła... Oby tylko dało się to odwrócić.

7 kwietnia 2025 , Komentarze (2)

Odkryłam, co robię nie tak. To nie było zatrzymanie wody ani efekt plateau, spowolnienie metabolizmu i inne takie. Nie jadłam za mało w stosunku do ćwiczeń, nie.

Ja po prostu nie byłam w deficycie. Nieświadomie weszłam na zero kaloryczne. 

Jak to odkryłam?

Policzyłam dzisiaj kalorie ze śniadania. Od jakichś 2 tygodni jem iście królewskie śniadania na słodko: naleśniki z mąki owsianej. No to zaczęłam liczyć. Mąka owsiana 40 g, 2 jajka, odrobina mleka, odrobina masła kokosowego nawet nie pół łyżeczki... Cały czas wygląda ok. Ale doszłam do dodatków. Skyr waniliowy, banan, 3 kostki czekolady 64%, łyżeczka masła orzechowego.

I się załamałam. Wyszło mi 900 kalorii!!! To połowa mojego zapotrzebowania na redukcji. A ja oprócz tego jadłam 2 śniadanie, obiad, kolację.

Jako że trzymam cały czas wagę 74 kg, musiałam jeść idealnie pod zero kaloryczne. Ale to mnie nie cieszy. Bo ja cały czas czułam, że jestem na diecie, że jem za mało i jestem głodna... Przecież jadłam jakieś 2200 kcal dziennie, to dużo kalorii!

I tu wchodzi kolejny powód, czemu nie schudłam. 

Przez ten miesiąc odkrywałam świat fit produktów proteinowych i zajadałam się serkami proteinowymi. Piłam też codziennie kreatynę.

Czy nie jest dziwne, że dziś pierwszy artykuł jaki mi wyskoczył w proponowanych w telefonie to były najnowsze odkrycia na temat popularnego słodzika. Weszłam tam i czytam, że sukraloza tak chętnie dodawana do wszystkiego "fit" powoduje, że jesteśmy bardziej głodni...Mimo że nie ma kalorii, to zwiększa uczucie głodu i zamiast hamować chęć na słodkie, to zachęca do podjadania.

Nosz k*******. A ja jadłam prawie codziennie serek proteinowy z sukralozą i piłam kreatynę, która również ma sukralozę. Dałam się nabrać. Dałam się nabrać producentom fitżywności, którzy wcale nie chcą widać pomóc ludziom. Przeciwnie, chcą chyba żeby wszyscy mieli otyłość i byli nieszczęśliwi.

Dlatego rozgrzeszam się, bo nie wiedziałam, co czynię. Myślałam, że robię dobrze, zastępując słodycze tymi wynalazkami. Teraz to g*** out, nie tknę więcej. Ale straciłam już zaufanie do słuchania własnego organizmu. Zaufanie do ludzi zajmujących się dietetyką, co bredzą o jedzeniu intuicyjnym. Trzeba być metabolicznie zdrowym, żeby móc sobie na takie coś pozwolić. Ja nie zamierzam się dalej kręcić w kółko. Wracam do liczenia kalorii. Świat nie sprzyja nam, którzy chcemy być szczupli. Zewsząd brutalnie rzucają kłody pod nogi. 

To jednak jeszcze nie wszystko. Zapomniałam o Doritosach... Tak, odkryłam również niebezpieczny świat naczosów różnych smaków. Całkowicie wyparły u mnie cheetosy. A są cięższe od cheetosów i mają mniejszą objętość, więc żeby wypełnić miseczkę sypałam ich pewnie więcej. Parę dni temu odkryłam też że mają paskudne składy, ale tylko dla konsumentów w Polsce - jest olej palmowy, a dla Niemców jest np. olej słonecznikowy. 100% lepszy skład mają nachosy z biedronki albo firmowe z auchan. Problem jest tylko taki, że zrobiłam zapasy i muszę dojeść przynajmniej te otwarte paczki, a resztę schować na jakieś szczuplejsze czasy. 

Z tego wszystkiego planuję zamówić kaszę jaglaną 2 kg i odżywiać się tylko nieprzetworzoną żywnością. Dziś z wściekłości nie zjadłam 2 śniadania, a na obiad ugotowałam chudą zupkę na piersi z kurczaka z kalafiorową z mrożonki i kapustą kiszoną. Potem jadłam tą smutną zupę na obiad, aż wypełniła mi 120% objętości żołądka. Powiem Wam, że to działa. Nawet było wrażenie, że się coś najadłam. A jakie gazy potem po zdrowej zupce! Na kolację smutna sałatka z 2 rodzajów sałaty i 40 g fasoli z sosem salsa i pistacje i tortille. Odważone. Co do grama. Dzień kończę na jakichś 1850 kcal. Mam nadzieję, że jutro będzie łatwiej. 

6 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj pochodziłam rano na orbitreku pół godziny, bo myślałam, że przez pogodę nie pójdziemy na spacer. Wczoraj było okropnie zimno i wiało, nie dało się chodzić. No ale okazało się, że dzisiaj nie jest tak źle więc zaliczyliśmy spacer jeszcze.

Od wczoraj jestem strasznie zmęczona i śpiąca. Może przez tą zmianę pogody. Poszłam wczoraj po obiedzie na drzemkę i zmogło mnie na 3 godziny. Myślałam, że po drzemce nie będę mogła zasnąć, a o 23 już zaczęło mnie ścinać. I spałam do 8:30. Teraz też mi się już chce spać, ale jeszcze za wcześnie by się położyć...

5 kwietnia 2025 , Skomentuj

Zważyłam się rano i waga dalej stoi. Zepsuło mi to humor na początku dnia. Ale potem zaczęłam myśleć, że przynajmniej utrzymuję wagę i mam zdrowsze nawyki. Nie jem słodyczy ani pszenicy. Ćwiczę mimo że mi się nie chce. I podoba mi się ten nowy styl życia, nie chcę wracać do tego co było kiedyś. 

Może z czasem coś ruszy. Od wczoraj piję olej z czarnuszki i ocet jabłkowy. Dzisiaj jeszcze dodałam omegę-3. Ja mam w domu mnóstwo różnych suplementów, bo się zawsze interesowałam tym tematem, problem w tym, że nie brałam ich codziennie. Teraz chcę tego bardziej pilnować. 

4 kwietnia 2025 , Skomentuj

Dzisiaj tylko orbitrek, bo mam najcięższy dzień okresu i nie mam siły ćwiczyć z hantlami. Pochodziłam godzinę raczej wolnym tempem i spaliłam 250 kalorii.

Książki już przyszły, obie wstępnie przejrzałam, zapowiadają się ciekawie, chociaż wydaje mi się na pierwszy rzut oka, że są tam rzeczy mi znane.

Planuję przyłożyć się do picia oleju z czarnuszki i octu malinowego aby zwiększyć wrażliwość insulinową. Kupuję je od jakichś dwóch lat, ale nie mogę jakoś zacząć brać ich regularnie. Może jakby się udało, to bym coś schudła.

2 kwietnia 2025 , Skomentuj

Hej. Jutro mam dostać okres. Kiepsko się czuję to mało powiedziane. Zastanawiam się, co zjeść na kolację: Nospę czy Espumisan. Czuję się jakbym ważyła ze 100 kg więcej a w obwodach miała z 200 cm. Dzisiaj załamałam się przy zakładaniu stanika bo był za ciasny. Cholera, miały się zmniejszać, a nie rosnąć!!!!! Mój brzuchol jest tak nabrzmiały że zaraz się rozpęknie...

Po obiedzie leżałam pod kocem dwie godziny. Bez telewizji internetu bez niczego. Potem wstałam. Poćwiczyłam, chociaż był to śmiech przez łzy a nie trening. Nie wiem, czemu jeszcze się nie poddałam. 

Wczoraj na pocieszenie zamówiłam sobie tą książkę Jakuba Mauricza i Sylwii Bomby o insulinooporności. Miałam sobie zamówić w nagrodę jak schudnę do 70 kg (jakbym chudła zgodnie z planem powinnam już tyle ważyć) ale teraz czuję że może to nie nastąpić nigdy. Może znajdę tam jakąś motywację albo odkryję, gdzie popełniam błąd. I dobrze, że nie kupiłam tej książki w czasie premiery bo kosztowała chyba 6 dych a teraz jest po 35 zł!!! Musiałam dobrać coś na allegro do darmowej dostawy i wzięłam najtańszą książkę o odchudzaniu za 10 zł. Jutro powinny przyjść.

Źle mi się pisze, bo zrobił mi się cholerny zastrzał i boli mnie palec serdeczny. Jutro będzie wielki, pulsujący i będę musiała go maczać we wrzątku. A miałam z tym gównem już długo spokój. Teraz znowu mi się robi. Czasem przed okresem miałam nawet 6 palców z zastrzałami. Oprócz wrzątku próbowałam już ziemniaka, olejku z oregano, cebuli i wszystkiego co mam w kuchni i apteczce. Zawsze trzyma mnie i tak 2 dni. Ból promieniuje na całą rękę, na łokieć i ramię. Chce mi się płakać... Ja pier... Ten okres to choroba u mnie jest. Nienawidzę go. 

31 marca 2025 , Skomentuj

Witajcie. Dziś krótko, bo jestem już zmęczona. Poćwiczyłam dziś. Zdziwiło mnie, że jestem tak bardzo słaba. Nie wiem czy to że zbliża się okres, czy to, że okroiłam kalorie. Mam kryzys wewnętrzny i zniechęcenie. Sprawdziłam dziś, od początku marca ważę tyle samo. Waga stanęła mimo że ćwiczę i jem zdrowo. Odechciewa się wszystkiego. Może jutro napiszę coś więcej. 

29 marca 2025 , Komentarze (2)

Witajcie. No zważyłam się i szału nie było, bo zeszło 0,4 kg. Ciągle ważę 74 kg. Mam już dość tej wagi, mam nadzieję, że za tydzień mój los się odmieni i że to ostatni raz widzę taką wagę u siebie. Pewnie dobre i to, bo jestem przed okresem, ale chciałoby się mieć większy progres. Mogę nawet mniej jeść, jeśli to o to chodzi...

28 marca 2025 , Skomentuj

Witajcie. Dopadła mnie obolałość i moczopędność przedokresowa. Od paru dni budzę się w nocy sikać od 4-8 razy. Przez to wczoraj poszłam na 3-godzinną drzemkę, bo bardzo tego potrzebowałam. Jeszcze wczoraj siekły mnie plecy. Mata pomogła tylko na tyle, że na chwilę znieczuliła ból i mogłam dzięki temu zasnąć bez tabletek. A dzisiaj ból pleców i szyi jest trochę mniejszy, ale doszły do tego bóle stawów, nóg i żył. Ja pierniczę... Nigdy tak nie miałam, a teraz co jakiś czas jakby piecze mnie w żyłach i bardziej w lewej nodze pod kolanem. Zeschizowałam się tak, że zmierzyłam sobie przed chwilą obwody nóg w łydce i nad kolanem... na szczęście są takie same, więc to chyba nie zakrzepica. Ja pitolę.

Zmusiłam się do treningu, żeby rozruszać to obole ciało. Nie pomogło, ale przynajmniej spaliłam trochę kalorii. Podczas treningu zaczęła mi drętwieć prawa stopa (cholerna tężyczka?) więc wypiłam sobie elektrolity. Tak zalecała pani dr gastroenterolog Marta Dobras z kanału Poradnik Gastrologiczny. Jej filmy są dla mnie światełkiem w tunelu i ostatnią deską ratunku, bo od lekarzy w realu nie uzyskałam pomocy w tym temacie niestety. Polecam kanał, są też filmy o innej tematyce, na pewno każdy znajdzie coś dla siebie (SIBO, refluks, celiakia i wiele innych). To właśnie dzięki tej pani dr nie jem pszenicy od jakichś 2 tygodni.

Wracając do elektrolitów to muszę kupić sobie jakieś lepsze, bo te co mam są obrzydliwie słodkie. Jako były słodyczoholik nie mam już takiej tolerancji na słodki smak i po tych elektrolitach było mi niedobrze.

Jeszcze tylko 6 dni przedokresowych, potem 2 dni okresu cięższe i 2 dni okresu lżejsze. I potem znowu będzie dobrze. Ech.

26 marca 2025 , Skomentuj

WItajcie. 50% treningów na orbitreku za mną. Na początku odchudzania jak jeszcze nie miałam pomysłu jak to zrobić, postanowiłam, że zaliczę 100 treningów na orbitreku. Ciekawe ile będę ważyć po 100 treningach...

Wczoraj miałam gorszy dzień, dobrze że przypadł na dzień regeneracji. Dziękowałam sobie, że kupiłam tą lampę na podczerwień, bo byłam tak obolała, że inaczej na pewno wjechałby jakiś Ibuprom. A tak nagrzałam sobie bolący lewy bark i obyło się bez leków. Przed okresem zawsze jestem obolała, bolą mnie mięśnie, kości, wszystko po prostu. Jakiś uogólniony stan zapalny. 

Odkryłam też, że muszę jeść mięso. Bo jak nie jem mięsa, to następnego dnia mam beznadziejny nastrój. Nie wiem z czego to wynika, ale sprawdziłam kilka razy. Widocznie w mięsie jest coś, czego moje ciało potrzebuje. 

Zrobiłam dzisiaj najmocniejszy trening siłowy niż dotychczas. Skumulowałam dwa treningi: na pośladki i na ramiona/plecy. Robiłam więcej powtórzeń i tak spinałam tyłek, że aż mi się prawy poślad spiął w bolesny skurcz i nie mógł rozluźnić. Gdzieś usłyszałam, że przy tężyczce mięśnie w zasadzie cały czas są w skurczu i spięte, nie wiem czy miało to związek z zaistniałą sytuacją.

Opycham się białkiem i nie czuję żadnego głodu, co wzbudza we mnie niepokój, że nie schudnę...

Drga mi jakiś mięsień pod pachą. No tego jeszcze nie było. Mam nadzieję, że jutro nie będę bardzo połamana po treningu...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.