Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
58 dzień orbitrek


Poćwiczyłam chociaż to nie jest mój dzień treningowy. Uznałam, że dodatkowa dawka ruchu się przyda... I chodziłam jakieś 45 minut do odcinka dr House'a.

Kalorie skrupulatnie liczone, kończę na 1800 kcal. Na śniadanie też naleśniki owsiane, ale już bez wszystkich dodatków... Suche, z 3 kostkami gorzkiej czekolady. Na 2 śniadanie jabłko. Na obiad zupa z wczoraj. Kolacja - najlepsze zostawiłam na koniec - pistacje, nachosy i pieczone ziemniaczki z serkiem zakopiańskim, czosnkiem i papryką. 

Martwi mnie tylko ten głód między posiłkami, i że znowu źle widzę im bliżej posiłku. I rano gdy wstaję też źle widzę. A potem rzucam się na posiłek i pochłaniam go w 5 minut. Nie umiem nad tym zapanować.

A i jeszcze - mój mąż przyniósł wczoraj 2 pączki dubajskie z pracy, bo rozdawali im w jakąś nagrodę. Sam zjadł 5 takich pączków i jeszcze do domu przyniósł. Nawet ich nie widziałam na oczy, wiem, że leżą w lodówce zawinięte w ręcznik papierowy. Są mi obojętne. Może kiedyś, jak będę już mniej ważyć, spróbuję, ale w sumie po co. Może lepiej nie wiedzieć jak smakują, żeby potem nie cierpieć, że nie można ich żreć tonami. Taki problem mam teraz że jadłam tyle słodyczy jako dziecko, nastolatka i młoda dorosła... Oby tylko dało się to odwrócić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.