I znowu tak się stało, kolejny raz (kolega powiedział, że nagrzeszyłam widocznie
, nie zgadzam się, jeśli nawet to nie więcej niż zwykle). Cały dzień niezła pogoda, a jak tylko wsiadam na rower, zadyma, śnieg z deszczem prosto w okulary wali, ubranie mokre po 15 minutach. A ja po drodze do domu mam trening, więc upycham to mokradło do szafki w klubie i wyjmuje zimne i tak samo mokre, zakładam i pod wiatr 5 km do domu. Duży palec aż boli
, on czuje najbardziej.
poniedziałek: całkowite lenistwo + dwa (małe) ciastka z marmoladą
wtorek: 35 km rower + trzy (małe) ciastka z marmoladą - to efekt dwóch dni szkolenia
środa: 20 km rower, w południe 10 minut orbitreka i zestaw na brzuch:
30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - powtórzone trzy razy
Trening siłowy nr 4:
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 12x 7kg 12x 7kg 12x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg
Ćwiczenia a i b w serii w łączonej
Wspięcia na palce do maszynie stojąc: 20x 50kg stopy równolegle, 20x 50kg stopy do wewnątrz, 20x 50kg stopy na zewnątrz, 20x 50kg stopy równolegle - dawno tego nie robiłam, za dawno i bolało i było ciężko i były obietnice, że już teraz regularnie będzie, bo mam łydki jak kołki i trzeba je rozbudować. To ostatnie to przekonanie, nie fakt
A potem godzina zajęć power pump.
No i hartowanie poprzez 5-cio kilometrowe przemarzanie