Uff. Zmiana okazała się łagodna. Endokrynolog ustalił kolejną wizytę już na kwiecień. Niby mogłabym odetchnąć z ulgą, ale nie do końca. Wszak guz dalej może rosnąć i z czasem zezłośliwieć. Na razie obserwacja i marker nowotworowy w pakiecie badań.
Pewnie asekuracyjnie powinnam usunąć całą tarczyce, co miało być zrobione 30 lat temu w szpitalu onkologicznym w Gliwicach. Wtedy się nie zgodziłam, ale teraz pewnie nie będzie wyboru.
Moje dietowanie nadal trwa bo to jest jedyna stała w moim życiu, jak się okazuje. Jest ciężko. Za słodycze służą mi cukierki mleczne w ilości kilku sztuk dziennie. Tak to cukier, ale mniejsze zło niż ciastka z biedronki. Ssie mnie na słodkie, że masakra. W ogóle chodzę ciągle zła i głodna i marzy mi się napakować czymś słodkim po kokardy. Waga oscyluje klasycznie wokół 70kg. Co se spadnie, to se wzrośnie i doopa blada.