Witajcie
Weekend czas zacząć.. Piątek znowu na wysokich obrotach... bez treningu a spalone 708 kalorii... szok.... Pobudka o 4.40 bo dziś młodzież na wcześniejszą godzinę, a niestety do miasta trzeba zawieźć, potem radzą sobie same... Ale szczerze dojazd do miasta od nas pks-em... nierealne. Dalej bujamy się jednym autem.. ale jakby tego było mało, to w obecnym aucie, zapaliła się czerwona kontrolka od świec. Kurde... no nie, jeszcze tego brakuje. Do tego klimatyzacja, coś nie działa, tak jak powinna.
Od rana zakręcony, zalatany dzień, na liczniku już 21031 kroków ;) Czuję te wydreptane kroki, oj czuję. Woda ładnie pita, a jedzonko? Wygląda tak
ŚNIADANIE: chleb z serkiem chrzanowym
II ŚNIADANIE: krążki ryżowe pizza, suszone jabłko i baton smoothie, lód miętowy
OBAD: zupa botwinka i ziemniaki (obiad u rodziców)
KOLACJA: pancakes jedne z pudrem a drugie z nutellą i do tego truskawki , oraz mleko z truskawkami i cini minis płatki
Do obiadu zostałam zmuszona przez rodziców... tata cały czas, zjedz, bo głodna pewnie jesteś... zjedz bo padniesz itp.... w końcu wyjęłam wagę, zważyłam i zjadłam.... Oczywiście teksty, po co ważysz, zjedz normalnie, dzieciaku zamęczysz się.. itp.... Mama już zdążyła zaakceptować moje ważenie, liczenie, ale tata uważa to za głupotę. Zawsze powtarza, że należy jeść z głową, z umiarem. Fajne wsparcie :( ajjj niby się martwi, ale jednak lekko podcina skrzydła. Staram się, tym nie przejmować i robić swoje.
Ogólnie dzisiejszy dzień był ok. Pod względem kaloryczny, spalonych kalorii, pod względem samopoczucia. Zawsze mogłoby być lepiej, ale i mogło być gorzej.. A jest ok i tego się trzymam. Wczoraj pisałam, że muszę obrać jakiś kierunek, ustalić plan działania.. ale czy się uda... okaże się. Wiem jedno, nic na siłę. Co ma być to będzie. Dalej będę robiła swoje, w swoim tempie, czasie. Bez spiny. Pamiętajcie aby się nie poddawać. Działamy, walczymy. Nawet jak upadniesz, powstań i idź dalej. Trzymam za Was kciuki. Cudownego weekendu dla Was. Pozdrawiam :) :*