To był bardzo aktywny i nerwowy tydzień. Zrobiłam tabelkę, żeby to sobie uwiecznić :) Jak nigdy, nawet w weekend była porcja ruchu,co u mnie jest wyjątkiem .
W czwartek byłam tak wyeksploatowana, że zrobiłam sobie wolne przedpołudnie bez spaceru jak co dnia. Miałam wreszcie czas, żeby zająć się paznokciami. Miało być przyjemnie, a było stresująco, bo lakier nie chciał współpracować. Był rzadki i zalewał skórki. No ale jakoś to w końcu wyszło. Piękny fioletowy kolor wynagradza wszelkie niedociągnięcia. Nie wiem czemu na fotce jest bardziej niebieski, niż fioletowy, albo to mój ekran tak przekłamuje.
Na wadze bez szału, tylko odrabianie strat, nie regularny spadek. I być może nawet bym zasłużyła na jakiś ruch w dół, gdybym się nie nagrodziła w sobotę frytkami. Fakt, że z beztłuszczowej frytkownicy, ale jednak to węgle w sporej ilości, a mój organizm ich nie lubi. No nic to, znów odrabianie strat. Co pojadłam, to moje :)
Pomijając już frytki, to pozwalam sobie ostatnio na czekoladowe cukierki w ilościach zdecydowanie zakazanych. Jakiś ciąg cukrowy mnie dopadł, buu. Niczym nie daje rady zastąpić czystego cukru. To jest smak i odczucia jedyne w swoim rodzaju i niech się schowają wszystkie zamienniki. To się leczy?
Piesio czuje się już całkiem dobrze i wrócił do poprzedniej diety, więc też jakby odrabia straty, tylko w drugą stronę :)