To nie był dobry tydzień do odchudzania. Ciągnęło mnie na słodkie, na węgle, na cokolwiek, żeby tylko się najeść do syta. We wtorek były czekoladki, w środę popłynęłam z naleśnikami, poprawiłam resztką lasanii i kalorii zjadłam dużo za dużo. Humor sie nie poprawił, bo wyrzuty sumienia mnie klasycznie dobijały. Kolejne dni nie były lepsze. W sumie tydzień na straty.
Chyba nie wystarcza mi już owsianka na śniadanie. Albo jest jej za mało. Zaraz po śniadaniu zwykle ruszam na spacer, spalam to co zjadłam z nadwyżką i mnie ssie kiedy wracam. Do obiadu mam w grafiku tylko kawę, a może powinnam zjeść drugie śniadanie? Ale wtedy mi wypadnie obiad po południu i wszystko się pokiełbasi.
W ogóle czuje się ostatnio ciągle głodna, ciągle zmęczona, ospała i jakaś taka osłabiona, niewyraźna. Albo mnie męczy niedojadanie, albo wzmożona aktywność, albo coś jest innego nie tak. Tarczyce będę badała pod koniec miesiąca, może tu się coś zmieniło, odpukać.
Postanowiłam sobie kupić inteligentną wagę, może ona mnie bardziej zmotywuje, bo to jest jakaś masakra, jak jestem niezdyscyplinowana. tu recenzja
Tabelkę odpuściłam w tym tygodniu, bo normalnie mi wstyd. Można w sumie uznać, że ten tydzień , to była przerwa w odchudzaniu... ech