Tak kilka miesięcy temu pojawił mi się na głowie guzek. Najpierw taki mały, że mogłam udawać, że mi się wydaje (chociaż kiełek niepokoju wykiełkował). Potem ten pierwszy urósł i pojawiły się inne.
Głos paniki bezgłośnie krzyczał: masz guzy mózgu!!
Głos rozsądku spokojnie powiedział po dwóch dniach: co za bzdury, idź do dermatologa, wszystko będzie dobrze..., na rozumie chyba masz guzy..
No i jest. Guzy mózgu okazały się jakąś dysfunkcją naskórka (cokolwiek to znaczy). Trzeba to rozpuścić, najpierw tym właśnie cerkogel30 (jak to strasznie swędziało!!!), potem czymś tam jeszcze.
I zostało mi tego żelu dużo i robię doświadczenia z innymi dysfunkcyjnymi miejscami. I mam teraz łokcie i stopy i kolana, jak moje wnuczki.
Poniedziałek: 20 km rower + 30 minut treningu z WH = mega satysfakcja
Wtorek: 20 km rower + 30 minut marszobieg w południe + 50 minut bikini coś tam w całkiem niezłym, nowo odkrytym klubie, bo mój stary ciągle niewyremontowany
Środa: 20 km rower + DOMS jak stąd do książyca
I akcent wiosenny, nieidealny, ale stopy od oczu są daleko. Kolor wildfire, produkcja własna.