Kopie, szukam, wertuję. Robię notatki, co wywalić z diety, jakie zioła , suplementy. Wyniki mam. Insulina na czczo 30 czyli dużo. Prolaktyna i progesteron niby w normie. Żelazo i fereytyna ładne. Czekam jeszcze na jednej hormony.
,, Twoje pożywienie niech będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem" To moje motto teraz i do końca...
Od dziś wychodzę w okno żywieniowe 8/16. I tak już byłem- średnio 10/14. Dieta co do tej pory utrzymana poza jednym wyskokiem, zaraz opiszę ale otworzyły mi się klapki po tym. Mam dwie zmiany więc będzie tak 7-12:30-15 i 7:30-13-15:30. W pracy już nie jem z ich stołówki. To mi pomoże na tę insulinę, oprócz zachowania zaleceń od naturopaty, zresztą tez mi zalecił post przerywany. I ruch jeszcze muszę wdrożyć.
Co do wyskoku, zrobiłam mielone smażone na tłuszczu i połączyłam z ziemniakami. Zrobiłam co było w domu, stwierdziłam jeden raz nie zaszkodzi. Jak bardzo się myliłam!!! Po tym obiedzie zasnęłam, obudziłam się z wilczym apetytem i przez dwa dni apetyt był wzmożony. Dopiero dziś dochodzę do ładu z tym, musiałam walczyć ze sobą by nie jeść więcej. Nie jadłam, ale to nie było normalne, że ten apetyt mi tak się uaktywnił. Dopiero zmiana diety uświadomiła mi i ten wyskok że mam dalej mocno skopana insulinę. Co z tego, że glukoza na czczo ładna. Insulina dalej sieje spustoszenie. I to może bardzo wpływać na łysienie.
Do umówienia endokrynolog ale ginekologa też przerobię.
Moje jedzonko. Nieszczęsne mielone. Tam jeszcze były ziemniaki.
