Dieta polegająca na jedzeniu prawie samych owoców, hmm…
Wady:
wzdęcie, gazy, ciągłe sikanie, przelewanie w brzuchu, częste odczuwanie głodu
Zalety:
-hipotetycznie brak ograniczeń ilościowych, brak straty czasu na przygotowywanie posiłków, brak brudnych garów :)
Nakupiłam owocków i jak się na nie rzuciłam w ramach drugiego śniadania, tak zjadłam pół kilo borówek, banana i poprawiłam winogronami :) wystarczyło na chwile, bo zaraz byłam głodna i dobiłam bananem.
W ramach obiadu, pół kilo winogron:) i trzy banany i… miałam dość tej diety. Poczułam się zasłodzona i nieszczęśliwa, że nie mogę zjeść czegoś normalnego. To jednak nie moja bajka.
Podliczyłam kalorie, bo chciałam mieć orientacje, ileż też jestem w stanie zjeść bez hamulców. Wyszło 1900kcal do siedemnastej. A gdzie jeszcze podwieczorek i kolacja...
Poza owocami były trzy kawy z mlekiem, w ramach dostarczania białka i soczek kiwi-ananas-szpinak, bo jednak coś warzyw też powinno być. Miałam kupić awokado, żeby dostarczyć tłuszczu, ale zapomniałam, więc zjadłam 15g orzechów.
Wracam do normalnej, zbilansowanej diety, na której ładnie chudnę, kiedy pilnuje limitu kalorii. Nie ma co kombinować, jeśli coś dobrze działa.
Lato się kończy, a mnie się zachciało leżaczka :) Rozwieszanie hamaka zajmuje więcej czasu, niż rozstawienie leżaka, a ma funkcje spania, więc w to mi graj.
Teraz tylko nakłonić męża, żeby mi go na działkę zaniósł i czekać na słoneczko. Już chyba nie będzie tak wściekle grzać, czego nie lubię i będę mogła powygrzewać stare kości.