Ludzie wyróżniają się różnymi zdolnościami, mi pozostało być "wyjątkową" w inny sposób - należę do 1-3% ludzi borykających się z dorosłym etapem (ostatnim) atopowego zapalenia skóry. Od tygodnia moje dłonie są w opłakanym stanie, opis koleżanki: "jakbyś dłonie wyjęła ze wrzątku". Cieszyłam się jak głupia, bo od prawie roku nie używam maści sterydowych i jedynie co nasilało mi atopię to stres i pojedyncze produkty spożywcze. Już dawno nie miałam takich objawów. W nocy jest najgorzej, bo nie kontroluję świądu i drapię się przez sen. Od 2 dni jestem na diecie jaglanej, czyli kasza i warzywa. Lekarze nic więcej, poza wypisaniem kolejnej recepty, nie są w stanie już zrobić. A nawet zawiodłam się na nich, bo jednak to prawda, że zawierają ciche umowy z firmami farmaceutycznymi. Wywnioskowałam to z małego eksperymentu: kiedyś w przychodni poznałam dziewczynę z AZS, każda w innej fazie, ja miałam końcową, czyli łuszczenie się suchej skóry, a ona początek - czerwone plamy z ropnymi wybroczynami. Dostałyśmy takie same recepty, w sumie większość to były kosmetyki drogiej firmy. Znalazłam sobie sam kremy do pielęgnacji na stronach aptek, kupuję krem dla atopików o masie 1 kg z dozownikiem w cenie 20-25 zł i nie muszę płacić za 200 ml 50 zł. Nie dziwię się, że emeryci w aptekach notorycznie pytają o tańsze zamienniki, bo czasami naprawdę płacimy za firmę.
Zastanawiam się co doprowadziło mnie do takiego stanu, ponieważ dobrze poprowadzone leczenie w okresie dziecięcym rokuje zanik AZS. Chyba część winny leży po stronie rodziców, moja mama - prawdziwa matka Polka - do dziś nie uznaje, że czegoś się nie je ze względów zdrowotnych i być może już podczas karmienia piersią wykazywałam AZS, ewentualnie podczas wprowadzania pierwszych zupek, obiadów itp. Objawy mogłyby być lekceważone i tłumaczone tym "a to pierwszy kurczaczek", "pierwszy raz zjadła pomarańczę to miało prawo wysypać na ciele". Urodzenie się w latach '80 też nie gwarantowało leczenia na skalę światowej wiedzy medycznej, pierwsze AZS ze znakiem zapytania zostało wpisane w mojej karcie pacjenta dopiero w latach '90.
Teraz jest OK, wiadomo, głupio mi jest wyciągać rękę np. w sklepie po pieniądze, bo a nuż pomyślą sobie "trędowata"- zaraża, ale raczej odciśnięte zostało na mnie piętno jako małej dziewczynce, bo ból był nie do zniesienia i po głupich eksperymentach u znachorów (rodzice łapali się wszystkiego i dziękuję im za to) musiałam chodzić w dłońmi owiniętymi bandażami albo maść tak silna i tak źle dobrana robiła mi krwawe rany, a wręcz krwawe dołki. Nie dziwię się, że jako dziecko byłam zalękniona, wycofana i nieśmiała.
Dziś jest lepiej niż wczoraj, więc jestem dobrej myśli ![(tecza) (tecza)]()