Witajcie
Sobota to u mnie dzień ważenia, mierzenia...Dziś jednak postanowiłam nie psuć sobie humoru...Waga wzrosła, bo ostatnie dwa dni nie były lekkie pod względem posiłków. Gorsze samopoczucie spowodowało,że jadłam ciężkie potrawy. Ale nie, nie żałuję. Po prostu teraz będę się pilnowała. Dzisiejsze menu jest juz spokojne. Nie było treningu, bo nie czuję się jeszcze dobrze. M się smiał bo siedziałam przy kominku i czytałam książkę ;) Prawie dwie godziny tak siedziałam hehehe ale byłam rozpalona ;) Trening zrobię w poniedziałek i też będzie dobrze. Grunt to słuchać swojego ogranizmu.
Posiłkowo dzień wygląda tak
ŚNIADANIE : kanapki z sałatą masłową, galaretką z kurczaka, pomidorem i ogórkiem
OBIAD: ziemniaki, patison i jajko sadzone
KOLACJA : sałatka ( miks sałat, twaróg wędzony, który macie na zdjęciu. pomidor, ogórek, grzanki czosnkowe i majonez)
Dziś będzie 37 dzień bez cudownych batonów, cukierków....A ma co kusić, bo...Bo dostałam od mamy takie batoniki z Goplany w kształcie reniferka, pewnie niektóre osoby będą kojarzyły :) Małe, słodkie ale jakie pyszne :) No nic, poczekają :) hahaha. Skończyłam czytać kolejną książkę " Dom na końcu świata " To czwarta książka w listopadzie :) Kolejna czeka na czytanie czyli " Testerka szczęścia "
Teraz czas poczytać co u Was. Pamiętajcie, działamy, walczymy :) Nawet gdy się poddacie, wstajemy i idziemy dalej. Na samym końcu będzie nagroda :) Także trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :*