- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 maja 2019, 22:44
Hej dziewczyny jestem mama dwoch chlopcow mlodszy 3latek,starszy 6. pisze bo zastanawiam sie Jak u was wygladaja spotkania w gronie osob bezdzietnych co w tym czasie robia wasze dzieci zwlaszcza iak spotkanie nie jest u was w domu. Razem z moja rodzina spedzilismy weekend u bezdzietnych znajomych I w sumie bylo Tak sobie, znamy sie od dziecka wlasciwie I szkoda mi znajomosci, ale chyba juz wiecej nas dzieli niz laczy. Jesli przeczyta to osoba ktora nie ma dzieci to prosze obopinie Jak postrzega spotkania ze znajomymi I ich dziecmi.
6 maja 2019, 22:52
W moim otoczeniu jest tylko jedno dziecko, malutkie. Jego mama jest moja przyjaciółka, i nie „zwariowała”. W sensie wiadomo, ze jak się widzimy to musi nakarmić, przewinąć i się małym zająć ale jednak w miedzyczasie i tak rozmawiamy o poważnych rzeczach dla dorosłych, machając młodemu zabawka nad głowa ;)
Na pewno spotkania wyglądałyby inaczej gdyby była gadka tylko o małym ;)
6 maja 2019, 23:03
Jak siostra wpada do mnie, bezdzietnej lambadziary z trójką dzieciaków, to starsze dziewczyny albo grają w nasze scrabble, albo gadają z nami i żrą chipsy, a młodziak ogląda jakieś bajki, bawi się swoimi przywiezionymi zabawkami albo stęka, jeśli jest zmęczony. Tzn to nie jest tak, że ja np ignoruję tego małego, broń bożu, ale po prostu on się ładnie bawi w swoim dziecięcym świecie.
6 maja 2019, 23:07
Moje kolezanki mają małe dzieci, co niektóre. Wszystko zależy jak one się zachowują, nie dzieci. A ze na ogół są bardzo zaobsorbowane nimi to ja niestety średnio mam ochotę na takie spotkania. Odkąd pamiętam zawsze mierzily mnie matki Polki i ich wianuszki fanów. Zawsze bylam z boku. Opowieści o kupach i zachwyty nad ząbkami nie należały do moich zainteresowań. Nigdy nie zameczalam nikogo wydalaniem mojego dziecka, ani też nie przwrzucalam na kogos odpowiedzialności. Nie zdazylo się bym u kogoś pozwoliła sobie na tzw klapniecie przy kawie, a dziecko hulaj dusza. I szukałam towarzystwa innych dzieci, np w parkach. Ale że mój syn był wiecznie chory to większość czasu spędzal w towarzystwie innych chorych dzieci w szpitalu lub sanatorium. Przy okazji ja zajmowałam się innymi BOMBELKAMI. Bardzo czesto ich mamusie były zbyt zajęte, by dostarczyć swój tyłek na oddział i zająć się dzieckiem, ba pobyć z nim.
6 maja 2019, 23:14
nie zabierałam dziecka do kolezanek, a kolezanek u mnie nie bywaly z dzećmi. Nie przepadam za dziećmi i ich towarzystwo mnie stresuje
6 maja 2019, 23:18
Wyjdę na najgorszą, ale od kiedy syn koleżanki pozadzieral mi nowe tapety kilka lat temu, to jakoś niespecjalnie mi się widzą wizyty znajomych z dziećmi... Chyba że to "moje" dzieci, w sensie siostry.
A z drugiej strony, kiedy wizyty moje u koleżanki stały się przymusową zabawą nas obu z jej córką, to znowu ja przestałam ją odwiedzać.
Tak, jestem lambadziara. Pasuje mi to.
Edytowany przez kropka36 6 maja 2019, 23:20
6 maja 2019, 23:21
nie spotykam się z bezdzietnymi znajomymi, tj spotykam się ale dzieci zostają wtedy z tata w domu. Mam na tyle małe dzieci ze jeszcze nie pobawią się sama dłuższa chwile a jednocześnie są na tyle duże ze pomachanie raz na jakiś czas grzechotka nad głowa nie załatwi problemu.
A już zabranie dzieci do domu bezdzietnych to najgorszy pomysł,, raz ze musisz zabrać zabawki, kubeczki śliniaczki i pieluchy na zmianę, dwa ze cały czas trzeba pilnować dzieciaka żeby nic nie zniszczył nie zdemolował nje straszył psa domowników wiec efekt jest taki ze ani nie pogadam ze znajomymi ani nie pobawię się z dzieckiem, jednym słowem koszmar.
Ale to ja, inni mogą mieć inaczej.
6 maja 2019, 23:22
ja idąc do dzieciatych w wieku moich dzieci (4 i 7), to zabieram je za sobą, bo wiem, że się pobawią. Idąc do koleżanek singielek czy bezdzietnych na ploty, staram się tak z nimi umawiać, zeby mąż przejął dzieciaki i zebym mogła pójść sama. Raz, że wiem, że jak ktoś nie ma dzieci, to moga być dla niego wkurzające (ja tak miałam). Dwa, że człowiek też chce czasem wyjść sam z domu. Trzy - wolę się skupić na rozmowie, niż co chwilę zaglądać przez ramię co dzieci robią. Cztery - u bezdzietnych by sie pewnie dzieciaki nudziły. Idąc do rodziny dzieci zabieramy i zazwyczaj jakieś dzieci inne też są do kompletu. A jak nie ma innych dzieci, to w sumie oni się raczej sami bawią. Potrafią się we dwójkę zorganizować i coś tam zawsze wymyślą do zabawy :)
Edytowany przez Karolka_83 6 maja 2019, 23:24
6 maja 2019, 23:33
Ja również jestem bezdzietną lambardziadą, lubię dzieci, planuję w przyszłości, ale strasznie mnie irytuje, kiedy ktoś nie zwraca uwagi na swoje dziecko, „nie panuje nad nim” - w kontekście nie zwraca uwagi na nie, gdy na przykład krzyczy w niebogłosy na środku sklepu czy w restauracji.
Wśród znajomych jest tych dzieci niewiele, raz na rok mogę przeżyć nawet kilka na raz, ale najbardziej chyba ten brak rekacji mnie irytuje. Kiedy dziecko na przykład uderza czymś bardzo energicznie i długo w podłogę, a rodzic nie reaguje. Albo z lenistwa, albo przyjmuje taką taktykę i liczy, że dziecko się uspokoi (z moich obserwacji jest ona kompetnie nieskuteczna).
A z drugiej strony - coś, co jeszcze bardziej mnie dziwi - że ludzie z małymi dziećmi bardzo się ograniczają, na przykład co do formy spędzania wolnego czasu czy wakacji i mówią: „No my to nie możemy jechać na wakacje, bo Antek jest niegrzeczny, to by była udręka...” A to dziecko w rzeczywistości wcale nie jest takie nieznośne. Kompletnie tego nie rozumiem, ale może dlatego, że bardzo obawiam się zostania „Madką-Polką” i w ogóle „mamą-na-pełen-etat”. Aczkowliek może życie zweryfikuje moje podejście i tez zamknę się w domu, nie będę nigdzie wyjeżdżać, zrezygnuję z fryzjera, siłowni i kosmetyczki, „bo dziecko”. ;)
6 maja 2019, 23:35
Kropka nie jestes rozumiem podejscie,Bislet ja staram sie Robic Jak ty, z tym ze z moja kolezanka znamy sie od dziecka I przyjaznimy Cale zycie wlasciwie, z tym ze ta relacja staje sie trudna bo ja mam dzieci a ona nie mieszkamy od siebie daleko bo jakies 7h jazdy spotykamy sie raz,dwa razy w Roku czasem spedzamy razem wakacje, ale ten wyjazd zmeczyl mnie psychicznie bardzo bo dzieciaki sie nudzily ona byla podenerwowana sama ich obecnoscia I jestem ciekawa Jak to wyglada u innych.