Czas mija , a u mnie waga bez zmian, czyli na granicy 70/69 kg. Co troszkę spadnie na samych proteinach, to przybędzie po dołączeniu warzyw i tak w kółko. Organizm chyba lubi ten przedział wagowy, ja niekoniecznie.
Mam wrażenie że jem za mało tego białka... Niby wszystko co zalecane, ale jednak za mało. Smacznie i bez ograniczeń ilościowych, nie znaczy chyba że skutecznie, ech. Nabiał ograniczyłam do minimum, przestawiłam się na jajka i mięcho/ryby, ale dużo tego w siebie nie jestem w stanie wmusić.
Jako, że ja z warzywami jestem na bakier, a jeść je trzeba, kupiłam sobie wyciskarkę wolnoobrotową ;) Uwielbiam soczek z marchewki i selera, więc sobie nie żałuje w dni pw. Plus do tego jakaś suróweczka i warunek konieczny spełniony.
Nauczyłam się piec bułeczki, więc nie ma problemu z pieczywem. Narobiłam białej drobiowej
Dziś będę próbowała zrobić domowy żółty ser, a w planach pieczenie pasztetu z wołowiny i kurczaka, może zrobię też drobiową galaretę. Pomysłów nie brakuje, menu różnorodne, dieta idealna, tyko efekty żadne w zasadzie. Znajoma miała zastój przez dwa miesiące, dopiero potem ruszyło, więc żyje nadzieją, bo to 6 tydzień dukania...
A oto moje smaczniutkie menu:
kurczak po chińsku, kotlety drobiowe z piekarnika, rybka na parze, udka z piekarnika, roladki schabowe z żółtym serem.
I oczywiście musi być słodkie ;) ale to wszystko dozwolone
ptasie mleczko/sernik na zimno, z czekoladową polewą, naleśniki z serowym nadzieniem, polane dżemem i czekoladą, i nieodzowny sernik pieczony.
Smacznego ;)