Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 41 lat, Oslo

182 cm, 88.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 marca 2019 , Komentarze (1)

gdzie ta wiosna pytam? No gdzie?

Znowu spadl snieg. Zima zdecydowanie nie odpuszcza

Jedzeniowo. Na 5 z plusem. Wczoraj niecale 1600 kcal ale tak pieknie sie zlozylo ze nic kalorycznego nie pozarlam.. same zdrowe, zapychajace posilki np;

Sniadanie: 3 parathy z jogurtem

Przekaska: jablko

Obiad: daal makhani, hakka chilli gobi, roti

Kolacja; jumbo prawns z grilla i sos do polania

Tak. Dzien orientalny. Od tego tygodnia wracam do owsianek co rano. Nie bedzie V, nie ma komu chlebkow robic;) Co do zarcia - sledzie juz siedza w misce w kefirze z jablkami cebula i ogorkiem konserwowym. Pyry ugotowane. Wroce z silki, bedzie wyzerka.

Uwagaaa jest i spadek. Haha.. kolejne 0.4 kg w dol. Czyli zegnamy 78 i helooooo 77!! No dobra 77.7 ale nieistotne. Nie 78!!! Takie moje male zwyciestwo. Czyli nie tyle co  dietowanie ale utrzymowanie porcji w ryzach sie klania.

*** 

Wrocilam z silki. Hantle, kettle i cable machine. Tricek na lawce i z krazkiem nad glowa powycisnany. Martwe ciagi i wykroki i wypady nog z obciazeniem. Wioslowanie...taka zabawa byla dzis. 45min zlecialo raz dwa i szczerze mowiac nie wiem jak niektorzy moga siedziec na silce po 2h?  Ale co kto lubi.

Dalej pada deszczosnieg. Pogoda idealnie oddaje nastroj - V juz leci do domu. Nie obylo sie bez zaciskania powiek. To zawsze smutny moment, ktory niekoniecznie trzeba przedluzac. Ciao i lecisz. Rozkminianie niewidzenia sie przez x dni niczemu nie pomaga. Przynajmniej ja staram sie tak robic lecac do PL. Wiadomo jest mi przykro, ze wyjezdzam.. ale przeciaganie pozegnania i placz nie zmieni faktu ze w PL jakos nie umiem sobie ulozyc zycia.

Sledzie wyszly ZNAKOMITE! Nie wiem czy wcisne wszystko, bo mimo oplukania dalej jakis taki slodkawy posmak maja..ale pyry i ten sos.. marzenie!

Musze ogarnac chate, ale jak na razie nie mam sily;)

16 marca 2019 , Komentarze (2)

Nie ukrywam,ze dzis moje sponiewierano cialo doczekalo sie odpoczynku i w nagrode chyba za to szklana sucz w koncu odpuscila nieco i waga spadla o 0.6 kg. I wiem ze to niewiele jak na taki czas. Glupi by policzyl ze tak to nie ujedziemy z koksem;)) 

Ale. Ale co ma byc to bedzie. I jakos wlosow z tego powodu sobie nie wyrywam (bo wypadaja same na potege z okazji anemii i tarczycy;D) Tymbardziej ze cm jakos tam, ale leca w dol czy moze raczej slimacza sie w dol...;))

Wczoraj troche ponad 2000kcal ale to juz ujmowalo szklanke winka po pracy. Bo stoi karton otwarty od urodzin i jak go niebawem nie skoncze to rownie dobrze moge to spuscic w toalecie. Gdzies mi wyskoczylo - w jakims kalkulatorze ze na spadek 0.5 kg na tydz powinnam jesc ok 1800 kcal. Co w zasadzie jest bardzo wykonalne. Ale 1950 zawiera male grzeszki .. no zobaczymy.

Zakupy juz na jutro zrobione. Dzien wolny a wiec dzien rybny. Na kolacje dorsz i salatka.. na obiad ziemniaki w mundurkach i sledz w smietanie! Tak po polsku. Jak to mama mowi, postny obiad. Ale tal mi nagadala ze ona zrobi w wielki piatek .. wiec tez nabralam ochoty. 

Kupilam cos co wg google translator jest sledziem. Na obrazku sa kawalki sledzia z cebula.. ale nie bylam pewna czy to aby nie okaze sie cos dziwnego.. albo o zgrozo sledzie w oleju  ktorych nie lubie. Dzis wiaderko otworzylam i viola! Przywitaly mnie sledziowe 'matjasy'.. troche slodkie - bo posmakowalam i troche jak na moj gust za drobno pokrojone- ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma - nadadza sie na jutro;)

15 marca 2019 , Skomentuj

Zakwasy w barkach, rekach nie nie daly mi zrobic nic poza cardio. Nie zeby jakos rozpieral mnie nadmiar energii bo wlasciwie to powinnam dzis odpoczac. Ale. Jutro sobota wiec wtedy bedzie labaaa!

A na biezni oszukalam swoj mozg w sprytny sposob. Wpierw ustawilam czas na 30 i jak spadlo do 9 minut dorzucilam kolejne 10 i tak az do wybiegania 1h. Nie zaprzeczam, ostatnie 7min to juz byla walka samej ze soba. Ale skoro juz sie uparlam, to trzeba bylo to wykonac. 801 kcal i 9.45 km. Ufff.

V zrobil swoje placki na drugie sniadanie..akurat na czas .Wrocilam styrana i wyglodniala. Apropos michy, wczoraj znowu ok 1950 kcal. Wiec kolejny dzien w ryzach.

W tym tygodniu spalone lacznie:

1800 kcal

Chyba ze jeszcze dorzuce cos w ndz. V bedzie lecial, wiec co mam siedziec w domu i miec dola jak mozna sie zdrowo spocic...jutro na bank odpoczynek, bo juz teraz po drzemce ledwo co podnioslam sie z lozka.

14 marca 2019 , Skomentuj

Miska wczoraj znowu w okolicach 1950 kcal. Czyli jest OK. Dzis czulam jeszcze nogi, ale zebralam sie w sobie i poszlam. Na hantle i kettle. Pieknie sie zlozylo bo miejsca pod lustrami bylo az nadto.. nawet na tricka moglam sie powyginac kolo laweczki.. i uwaga - cable machine! Naoogladalam sie jak to sobie podniesc posladki.. wiec przypielam noge w uprzez i wio..;) poki co to male obciazenia bo nie jestem przekonana czy dobrze sie ustawiam.. ale z czasem jakos to ogarne. Bicek i  wioslowanie na cablu - pieknie sie robilo. Tak waski nachwyt dla odmiany poczulam dobrze. 40min zlecialo raz dwa. Ogladalam we wtorek instuktaz jak sie bawic malym kettlem.. i prawidlowo go podnosic i zarzucac na ramie... wszystko jakby w zwolnionym tempie ale 2 serie po 10 zrobilam. 

Mysle ze moja glowna wada jest to ze szybko sie zniechecam jesli mi cos nie wychodzi. Probowac moge ale jesli dalej czuje ze cos jest nie halo, rezygnuje z fochem. Wiec do kettla podrzucania wole podejsc powoli i to ogarnac porzadnie. Mysle ze z czasem sie polubimy. I moze goblet squat nie bedzie mi sie kojarzyl z siadaniem kibelek:)

Wyszlam z trzesacymi sie rekoma.. jednak bardzo krotkie przerwy miedzy cwiczeniami na rozne partie sa bardzo fajne. Czas leci szybko i zapal nie maleje. I o to chodzi.

Zaraz do pracy... Mam taki skrzetny plan jesc lzej pod nieobecnosc V. Co by szczeka mu upadla nizej jak zobaczymy sie za 2.5 tyg. Nie zrozumcie mnie zle, on zauwaza moje wysilki, komplementujr zmiany choc twierdzi ze dla niego moglabym byc i grubsza. Ale moje widzi-mi-sie bierze gore..i jest plan ogarniecia sie..Ale co.z mojego planu wyjdzie to inna sprawa. Choc dzis w ramach 2 sniadania mialam dorsza i surowke..wiec trzymam sie planu;)

I daje sobie czas. 

13 marca 2019 , Komentarze (1)

Stwierdzilam, ze moze i jem za duzo. Skoro idzie to jak krew z nosa. Wiec w ramach obserwacji wrzucilam na fitatu wczorajsze posilki. I wliczajac garsc chipsow, i miske galaretki wyszlo 1916 kcal. Co wcale duzo nie jest. Bo w teorii moje ppm wynosi jakies 2200.. wiec zakladajac mniej wiecej 1900 spadek powinien byc gwarantowany. Ale jest problem.

Problem przedstawia sie tak, ze w pracy jem dwa posilki. Najciezsze posilki. Obiad i kolacje. Na cieplo. Curry. I troche nie widze tego zeby chodzila tam z mala waga kuchenna i odmierzala sobie porcje.. no ale sprobuje poki co jesc moze krewetki na kolacje w salatce co latwo bedzie policzyc.. i obiad oszacowac na oko.. metoda prob, bledow a przede wszystkim obserwacji - jakos do tego dojde;)

Na silce ogien w nogach. Piramida na biezni. Ostatnie 3x 30sec z predkoscia 15km/h. Tetno 150.. ale zrobione..Na dobicie rowerek. I mokra zeszlam do szatni. Suma 600 kcal. Wczoraj  lifty. I 150 kcal. 

Kcal spalone poki co w tym tyg: 

750

 Wczoraj tak niewiele bo wg tabel podnoszenie pozera duzo mniej kcal niz cardio,z tym ze po wysilku dalej miesnie pracuja, podczas gdy cardio konczy sie gdy konczysz tyrac:D tak czy siak dzis juz sroda.. trzeba bedzie pocisnac zeby wyciagnac jakas dobra srednia. No ale moze spojrzenie w miche zweryfikuje co i jak na koniec tygodnia.

12 marca 2019 , Komentarze (2)

W weekend poplynelam..szampan wino traskawki czekolada..same pyszcznosci. Poniedzialek byl trudny.. samo podniesienie sie z lozka z kacem morderca..a potem 8h w pracy. Katorga. Zapomnialam jak to jest dzien po przepiciu.I nic fajnego to nie jest;))

Dzis juz powrot na silke. Ale checi jakby mniej. Kettle i ciezarki. Bo sztangi zajete. Zrobilam nie do konca co chcialam, ale chyba grunt ze w ogole poszlam. Haha. Tak dlugie przerwy (a niby tylko 3 dni) widocznie sa niewskazane.. kolo mnie dzis cwiczyla trenerka personalna..ale miala cialo. Doslownie jak cos podnosila to az przyjemnie popatrzec. Taki niby moj cel, do ktorego daze bardzo powoli..

Dzis wolne i cieszy mnie to, bo wczoraj mialam wrazenie ze pracuje za dwoch. V sie zle czul, wiec tez tak srednio chcialo mi sie byc w pracy zamiast z nim. Dzis on poszedl do lekarza,a ja wstawilam pranie i jak sie kreci robie salatke..trzeba wrocic na dobre tory;)

9 marca 2019 , Komentarze (1)

Zabawne wydaje mi sie, ze na przestrzeni ostatnich lat urodziny spedzam w roznych krajach. Tak jak w tym roku jest to norwegia, w zeszlym roku indie, poprzednio UK. Cos sie dzieje! Nie znosze nudy. Dlatego moze i tez moj zwiazek jest pelen burz. Od takich w szklance wody, po huragan # plamy od kawy mam na suficie w kuchni do tej pory:)#

Na dzis w planach mam truskawki i szampana. Zaraz wloze do lodowki zeby byl pysznie schlodzony. Mam nadzieje ze dzien w pracy zleci raz dwa. I juz tylko relax! Na silownie nie poszlam. Raz ze sniezy, dwa ze wczoraj walnelam sie w kant lozka i kosc piszczelowa boli jak lekko dotkne nawet.. a trzy mam zakwasy po wczorajszym. Znalazlam fajne cwiczenie z kettle'm  na you tube. Wiec dorzucilam do sztangi...a potem jeszcze male cardio. I 550 kcal dolozone. Wiec w tym tyg 1900. 

Jesli by ktos spytal czego sobie zycze, to trudno byloby mi jednoznacznie odpowiedziec. Na pewno podrozy # to sie juz kroi#,wlasnego mieszkania #to zapewne potrwa jeszcze ze 2 lata ..# i po 3 i najwzniejsze zeby moj V nie mial nawrotu choroby. Poprzednie chemie wykonczyly nas finansowo i psychnicznie i nie chcialabym przechodzic przez to znowu. Wiec fingers crossed zeby sie wszystko spelnilo;)

A za oknem..

7 marca 2019 , Skomentuj

Wczoraj jednak zrobilam to zestawienie dla szefa, spielam sie w sobie i dzis tylko musze 2 rzeczy jescze sprawdzic i mu wysle, zeby nie jeczal.. obejrzalam tez film, i zjadlam obiadokolacje. Wszystko w lozku. Zakwasy zaczely wychodzic juz poznym popoludniem.. od wczoraj zeby usiasc musze sie dobrze ustawic albo przytrzymac. Jak emerytka! ;)

Snieg znowu spadl i lezy. Taka wiosna, ze gdyby nie to ze wiec ze jest juz marzec, pomyslalabym ze dopiero luty. Ale byle do wiosny. Za 10 dni V leci do domu, i przykro mi troche ze bede sama. Ale jakos te 2 tyg mina, i w koncu bede spac na srodku lozka a nie przywalona jego nogami na boku..;) co do urlopu. Wlasciciel wstepnie sie zgodzil na nasz urlop w lipcu. Wstepnie, bo czy bedziemy tam do tego czasu pracowac to nie wiem. 

Czasami nie jest latwo. Ale nie jest tak zle zeby sie zwalniac. Szczerze mowiac na szukanie roboty tez nie mam nastroju..wiec zobaczymy.

Silka zaliczona 2 dni z rzedu!45min cardio na biezni wybiegane wczoraj.Tylek mnie boli dalej po sztangach i po 30min juz czulam te miesnie tylka. Ale swoje zrobione. Satysfakcja wlasna jest. Dzis bita godzina na rowerze i wioslarzu. Jak spale te 3000 kcal w tydz, chce zobaczyc czy to cos zmieni. Plus taki ze waga wrocila do paskowej.

Tak dla podgladu, poki co w tyg tygodniu.. do 3000 daleka droga:D

Kcal
600cardio
500cardio
250sztangi
1350total

Dalej nie wiem czy pojedziemy na skoki a niedziele. Moze wpierw sprawdze prognoze pogody, bo idea stania w deszczu jest absolutnie niefajna.

5 marca 2019 , Komentarze (2)

Draznic mnie zaczyna waga. Serio... tak ciezko zeby cos ruszylo? Serio?! Widze inne pamietniki #pozdrawiam cie Creativity90;))# i tam tylko minus minus maly zastoj minus.. a u mnie to jak orka przez mokre pole z gradobiciem w twarz. Uffff...

Na domiar zlego polamaly mi sie paznokcie i tak pieknie je rownalam zebami bo nie moglam znalezc pilnika, ze znowu mam rece jak u znerwicowanej pietnastolatki. Oby szybko urosly!

Pogoda nie rozpieszcza. Rower stoi przypiety. 2 dni mrzawka a dzis rano jakby snieg padal.. cierpliwie czekam dalej... a chcialam jechac pod skocznie narciarska. Poczeka.. tymczasem poszlam na silke. I uwaga. Przemoglam sie do meskich luster. Sztangi dalej nie wrocily na swoje miejsce a jakos nie mialam dzis nastroju na cardio. Wiec poszlam miedzy goryli;D akurat tak sie dobrze zlozylo, ze  za duzo osob tam nie bylo, a co lepsze krecilo sie tez kilka dziewczyn.. wiec tak jakos razniej jak na pierwszy raz mi bylo. 30min sie powyginalam. I starczy. Nogi juz mi sie trzesly czy to w przysiadzie czy w wykroku, rece bolaly jak podciagalam sztange.. Starczy.  Wroce tam. Na pewno. Choc musze przyznac ze po 2 dniach przerwy od silku mam lenia. Moze to tez i wina pogody, bo deszczosniegobicie nie jest zachecajace..zmulone biale niebo tez raczej niezbyt.

Dzis wolne, i poza wyrzuceniem smieci, i zrobieniem obiadu # dorsz juz czeka az salatka od chinczyka sie przegryzie w lodowce!# nie musialam zrobic nic. Tzn w teorii bo zestawienie miesieczne powinnam wyslac szefowi, ale jakos mi sie nie chce..jesc nie wola, poczeka;D 

Chyba nadrobie youtube.. jakos ten tydzien tak szybko zlecial, Wam tez?

***

Wpadla mala drzemka...i wymyslilam, ze w Ndz moze przejedziemy sie na skocznie. Beda Polacy skakac. Na zawodach nigdy nie bylam. Tak z ciekawosci chociaz zobaczyc jak to wyglada ma zywo bym chciala. Cenowo nie jest to tania zabawa, ale raz sie zyje. I pamiatka bylaby fajna. Tym bardziej ze w ramach jednego biletu mozna fajnie spedzic czas. Tylko pytanie czy uda mi sie namowic na to wyjscie V...

Z okazji wolnego...galareta zniknela.taka mini kolacja nim naprawde zglodnieje..

3 marca 2019 , Komentarze (6)

irytacja siegnie wkrotce gornej granicy. Nie po to pisze tu, zeby wszystko znikalo. I to nie raz, a dwa. Wiec jesli dzis znowu (3 dzien z rzedu) sie nie zachowa vitalia i ja rozejdziemy sie na jakis czas. Bo nerwow tracic nie bede.

Tak wiec, kupilam rower. Blekitny. Piekny. Z zapinka antywlamaniowa, taka naprawde solidna. Wiec stoi miedzy innymi 60 rowerami na podworzu, i nawet gdyby ktos go chcial ukrasc to nie widze powodu czemu akurat ten, kiedy mozn wybrac sobie jakis inny;))

Ostatnie dni cisnelam cardio. Przesuneli gdzies sztangi i pojecia nie mam gdzie. A nie chcialo mi sie szukac. Wiec witaj bieznio. Jeden dzien interwaly z nachyleniem od 6 do 10%. Zdychalam ale dobieglam. Wczoraj, bieg bo wzglednie plaskim przez 45min.  Bylo przyjemnie. Predkosc tez srednio 9.5-10km/h. Wiec zeszlam zadowolona.

Dzis czuje nogi. Po 3 dniach  pod rzad rozpasania w silowni, to nie niespodzianka. Waga tez swoje robi z lekkim na plus. Wychodza te 2 paczki i kakao pite co noc w lozku. Ale raz sie zyje, jakos sie zgubi;)

Dzis ndz, wiec sprzatanie i moze jakis film. Poki co krolewskie sniadanie - amerykanskie nalesniki z bananami i jogurtem kokosowym. Taaaa... taka dieta ;))

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.