Po roku wznowiono emisję mojej ulubionej bajki Mam nadzieję, że szybko ktoś wrzuci napisy
Zmykam do sobotnich obowiązków
Tak tylko chciałam się podzielić swoim szczęściem
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (82)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 150757 |
Komentarzy: | 2481 |
Założony: | 30 października 2012 |
Ostatni wpis: | 4 kwietnia 2025 |
kobieta, 38 lat, Warszawa
163 cm, 72.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Po roku wznowiono emisję mojej ulubionej bajki Mam nadzieję, że szybko ktoś wrzuci napisy
Zmykam do sobotnich obowiązków
Tak tylko chciałam się podzielić swoim szczęściem
Chciałabym, żeby ten miesiąc był inny, lepszy,
intensywniejszy....
Odnotowałam minimalny spadek cm w brzuchu... I tyle...
Fakt, przebimbałam ponad tydzień. Zaczęło się od planowanego lenistwa, a przerodziło w przeczekiwanie "kontuzji" łopatki i średnio przyjemnej @ ... I tak oto wyniki z zeszłego miesiąca nie powalają.
Myślę intensywnie co jeszcze mogę zrobić, co zmienić, aby coś w końcu ruszyło...? Muszę jednak uważać, żeby nie powielać błędów z zeszłego roku...
Najlogiczniejszą i najrozsądniejszą rzeczą wydaje się być zwiększenie aktywności. Pierwsza myśl - siłownia. Miała przejść z fazy planowania do fazy realizowania już w tym miesiącu, ale... dotarło do mnie, że są "święta". I chociaż ich nie obchodzimy, ani nigdzie się nie wybieramy, to całkiem możliwe, że odwiedzą nas teściowie, Z czego bardzo się cieszę, uwielbiam tych ludzi, ich wizyta nie jest "problemem". Jednak chciałabym ugościć ich odpowiednio. Tak zwyczajnie i po prostu Nie zastanawiać się, czy może siedzą "niedojedzeni", albo mają ochotę na kolejne ciasteczko, a tych zostało trzy na krzyż
Pomijają fakt, że chcielibyśmy ich zabrać do muzeum w Otrębusach (koszt niewielki, ale podliczyć trzeba)... Aaaaa, i już mi się humor poprawił, kto by pomyślał, że potencjalna wizyta teściów tak może zadziałać
No, ale wracając do aktywności... Jeśli faktycznie będę musiała przesunąć siłownie o kolejny miesiąc, to co? Spacery? Podobno godzina dziennie pozwala zrzucić kilogram na miesiąc Zawsze coś.
To tyle kombinowania jak na razie, cobym znowu nie przekombinowała....
nie jest źle, ale żeby było jakoś super to też nie
powiem....
Przez ostatni tydzień leniłam się z mężem Trochę zluzowałam z ćwiczeniami na ten czas, ale to nic. Nie boję się, że po przerwie nie wrócę do tej średnio przyjemnej aktywności :D Wrócę, jak uporam się z opuchniętym ramieniem, ale to inna historia...
Centymetry z brzuszyska ładnie spadają. Powolutku, ale spadają
Niestety coraz bardziej dręczą mnie rozstępy na moich nóżkach. Tak je oglądam i już wiem, że będzie wewnętrzna wojna - wyjdę na miasto w szortach, czy nie? Masaże z olejkami średnio pomogły. Niby mogę sobie tłumaczyć, że skóra jest jędrniejsza i pewnie będzie mniej zwracała na siebie uwagę, niż rozdygotana galareta z cellulitem, ale... Tych fioletowych krech nie da się przeoczyć. Nie sądzę żebym czuła się dobrze mając świadomość, że ktoś będzie się gapił. Całkiem możliwe, że będzie to sezon na długie spódnice i lniane spodnie...
I stała się rzecz straszna - musiałam wyrzucić zioła Wszystkie pięknie wykiełkowały, zaczęły żwawo rosnąć i... ziemia spleśniała
Pewnie przytargałam to ze sklepu, razem z ziemią. Nie ma opcji żebym przelała roślinki, to nie było to... Nie wyobrażacie sobie co czułam opróżniając doniczkę za doniczką nad koszem....
Szukam teraz jakiego małego sklepu ogrodniczego. Już nigdy więcej nie kupię ziemi w markecie budowlanym!
To tyle u mnie. Na razie nie ćwiczę, jem grzecznie i opłakuję zioła.
Idę nadrabiać Wasze pamiętniki
Ja nie chcę!! Za jakie grzechy?
Jeszcze dobrze pamiętam ten lutowy, nie potrzebuję kolejnego...
Pewnie wyłażą te moje spacery, co się głupio krępowałam rozebrać do bluzki, bo przecież wszyscy w kurtkach i "pewnie będą się gapić". No to mam.... Od rana kicham i nadużywam chusteczek... Zaraz zaparzę sobie imbir z goździkami, może zdołam draństwo przepędzić zanim się rozgości na dobre...
Zdarza Wam się mieć fazę na jedno danie?
Ja już od tygodnia wcinam codziennie omlet na słodko i nie mogę się odjeść ;D
***
Dzisiaj coś mi się ćwiczyło bez entuzjazmu... W ogóle jakaś osłabiona jestem. Coś jakby przesilenie..?(możliwe?) bo nie chorobowo słabo, a zwyczajnie słabo...
***
Pogoda ciągle wspaniała, aż trudno uwierzyć, że to jeszcze marzec :) Chciałoby się wybrać gdzieś na tripa :)
***
Nie mam co pisać. Ostatnio jestem zatrważająco regularna i grzeczna. Nic, tylko czekać na spadki ;D
Założenia akcji "do wiosny" padły* już dawno, tylko jakoś nie mogłam się do tego przyznać. Tzn. padły pod względem technicznym, praktycznie jest dobrze ;) Ćwiczę i staram się być grzeczna ;)
Natomiast mój "prozdorowtny świr", zaczyna mnie nieco przerażać... Oto co się zmieniło u mnie w ciągu miesiąca:
- kiełki - ich hodowle mam już obcykaną ;) tyle co się naczytałam o odróżnianiu pleśni od włókienek to moje :D
- ziółka posiane w zeszłym tygodniu zaczynają kiełkować ;) Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem czego się spodziewać po takiej doniczkowej hodowli... zobaczymy, jak się rozbujają.
- naprodukowałam domowych kostek rosołowych i pomroziłam (nareszcie!)
- włosy:
- maseczka z lnu - bardzo przyjemniutka, będę powtarzać ;)
- peeling z kawy - równie przyjemny, ale znacznie bardziej denerwujący..miałam problem z wypłukaniem ziarenek :/ ale ładnie przetrzebił łupież, nie podrażniając przy tym skóry... hmm... Czynność raczej powtórzę ;)
- odstawiłam szampon (ostatnia deska ratunku dla mojej skóry głowy - walczę z łupieżem i przetłuszczaniem - wszystkie inne ewentualne przyczyny tych problemów zostały wyeliminowane, zatem stawiam na detergenty nawet tych "łagodnych" środków myjących...) Z różnych opcji "no poo" wybrałam mycie włosów odżywką z mąką ziemniaczaną. Wczoraj zastosowałam miksturkę po raz pierwszy :) Włosy bardzo ładnie się domyły, a dzisiaj rano miałam standardowy tłuszczyk, tak jak po szamponie. Niektórym już po 3 tygodniach reguluje się wydzielanie sebum... Rety, jakbym nie musiała myć włosów codziennie.... to bym znowu mogła je zapuścić! :) Za dzieciaka miałam kłaki do kolan... ;D
Przymierzam się do:
- wypieku nadziewanych bułek (głównie z myślą o małżonku, coby mógł zabrać do pracy coś innego niż kanapki),
- poszukiwań trzypoziomowego garnka do gotowania na parze,
- kupna (lub wycyganienia) od kogoś grzybka tybetańskiego :D
- zrobienia pierwszych zakupów na "zrób sobie krem" lub innych "mazidłach", ale lista zakupów mnie trochę przytłacza ;) Muszę ją jakoś zminimalizować...
- no i buty sportowe... jakoś nie mam weny na szukanie... ;(
To tak w wielkim skrócie :D
* nie umiem/nie lubię/ nie potrafię... przeprowadzać akcji z godziną zero, stawiać sobie deadlinów, skrupulatnie prowadzić dzienniczka internetowego (o dziwo z papierowym nie mam problemów ;P), denerwowało mnie to i frustrowało. Już wiem, że na więcej "odliczanek" się nie skuszę ;)